Kilka dni temu świat obiegła sensacyjna wieść. Niektórzy kierowcy Tesli nie mogli dostać się do samochodów z powodu awarii specjalnej aplikacji służącej do odblokowywania drzwi. Co prawda samochód można było otworzyć kartą, ale część właścicieli jej nie nosi przy sobie, bo strasznie obciąża portfel. Ci, którzy polegali wyłącznie na teslowskiej apce, zostali na chwilę unieruchomieni. Wzorem Marka Zuckerberga, szefa Facebooka, Elon Musk osobiście informował o tym, jak idzie usuwanie awarii, a przy okazji przyrzekł użytkownikom Tesli, że to się już nie powtórzy.

To się może i nie powtórzy, ale na pewno będą inne „fakapy”. Postępująca cyfryzacja i wpinanie do sieci wszystkiego sprawia, że jesteśmy narażeni na problemy, o których przed laty nikomu się nie śniło. Łatwo więc sobie wyobrazić, że nie ruszymy naszym elektrykiem z parkingu z powodu niepowodzenia w aktualizacji systemu.

Polecamy Czytelnikom netfliksowski serial pt. „Mr. Robot”, który opowiada o świecie rządzonym przez scyfryzowaną gigantyczną korporację. Jego bohaterem jest niepozorny, bledziutki jak śledź ulik, haker z fobią społeczną. Zdaje się, że tak będą wyglądać w przyszłości żołnierze, a bitwy stoczone zostaną nie na europejskich równinach i Pacyfiku, ale w sieci.

To tyle z naszej domorosłej futurologii, a teraz szybki powrót na rodzime gumno. Otóż kiedyś opisywaliśmy przedziwne manewry, jakie państwo wyczyniało z elektronicznym systemem poboru myta. W skrócie chodziło o to, że włożono w to czapkę publicznych pieniędzy, a na koniec wymyślono, że system Viatoll zostanie zastąpiony przez satelitarny E-toll. Pomysłodawcy przekonywali, że będzie on działał lepiej, sprawniej, krótko mówiąc, się opłaci.

No i są pierwsze doniesienia na temat funkcjonowania wprowadzonego niedawno systemu. Jak informuje „Wyborcza”, wpływy z e-Toll są na razie o prawie 40 proc. mniejsze niż z poprzedniego systemu viaToll. To zaś oznacza mniej kasy na drogi, mosty i wiadukty. Ministerstwo Finansów ripostuje, że wpływy z e-myta spadły z powodu promocji satelitarnego systemu poboru opłat. Znaczy, że tak miało być? Państwo zabuliło podwójnie, żeby zarabiać o 40% mniej? Chyba za głupi jesteśmy, bo pogubiliśmy się w meandrach ministerialnych myśli.

 

Śledząc rozmaite wydarzenia na krajowej niwie, nie sposób opędzić się od myśli, że Ojczyzna będzie do cybernetycznych konfliktów przyszłości przygotowana jak załoga chreptiowskiej stanicy z „Listów Pana Michała” pisanych przez genialnego satyryka Andrzeja Waligórskiego. W jednej z tych epistoł pan Wołodyjowski pisał tak: „Szanowny Panie Hetmanie, zgodnie z pańskim rozkazaniem przeprowadziłem w chreptiowskiej stanicy ćwiczenia ze lżenia i obrażania przeciwników, a to w celu ich osłabienia, ponieważ insze rodzaje broni już się nam powykańczały. Szable z pochew nie wychodzą, armaty przy strzale smrodzą, piki dobre na chomiki, natomiast łuki na suki. I to jakiejś mniejszej rasy, a nie na wielkie brytasy”.

No więc obawiamy się, że nam też pozostanie jeno lżenie.